samotność

samotność

sobota, 15 marca 2014

5. Zamieszanie

Bill:
Weszliśmy do garderoby. Eva i Maja siedziały w pomieszczeniu. Wmurowało mnie ale zdołałem rzucić komentarz co do tego, że Eva przywłaszczyła sobie koszulkę Toma i zrobiła z niej sukienkę.
Przez cały czas powstrzymywałem się od patrzenia na Maję. Nie mogłem, nie chciałem.. albo chciałem ale nie mogłem.. Sam nie wiem. A teraz co? Siedzę i piję z Andreasem. Już po raz drugi. Tym razem dlatego, że nie zrobiłem nic aby ją poznać. Gorzka ciecz ściekała mi szybko do gardła. Po chwili czułem jak od środka mnie rozgrzewa. Whiskey. Stara, dobra przyjaciółka..

Maja:
Weszłam do salonu. Kasia siedziała na kolanach Marceli. Przytulały się a Marcelina miała głowę wspartą na plecach mojej siostry. Kasia drżała, słyszałam jak płacze. Uklękłam obok kanapy i pogłaskałam Kasię po głowie.
-Co się stało? - zapytałam.
-Ojciec.
Otworzyłam szeroko oczy. Pewnie znowu ją wyklął. To by był już trzeci raz odkąd się przeprowadziłyśmy. To było niesprawiedliwe. Obwiniał ją za to, że jest homoseksualna. A czy to jej wina?
Dla mnie homoseksualiści to normalni ludzie. Tyle, że z inną orientacją. Nie powinno się poniżać ludzi tylko z tego powodu. To nie oni decydowali.
Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że ojciec się uspokoi i przyswoi sobie tą informację. A on ciągle ją wyklina i wydziedzicza. Grozi, że wyklnie się bycia jej ojcem.
Zagotowało się we mnie. Zacisnęłam dłonie w pięści i chwyciłam komórkę.
-Halo? - odezwał się spokojny damski głos.
-Cześć mamo, daj tatę. - powiedziałam siląc się na spokój.
-To nie najlepszy moment skarbie...- zmieszała się. Mogłam wyczuć, że z niepokojem ucieka oczami w bok.
-Tak, wiem.
Przez chwilę nic  nie było słychać a potem usłyszałam chrapliwy oddech i głęboki głos ojca.
-Teraz ja mówię a ty nie przerywasz. Mam gdzieś to jakim tonem teraz do ciebie mówię. Ciesz się że w ogóle mówię. Człowiek to człowiek, nieważne jakiej orientacji. Zrozum i zastosuj. Nie będziesz wyklinał Kasi, nie masz prawa- syknęłam- Nie ty patrzysz jak płacze. Ciebie tu nie ma i niewiesz jak to ją boli. Więc łaskawie przestań bo ranisz wszystkich w koło. Zrozumiano? - warknęłam i rzuciłam komórką o podłogę. - Szlag by to!
Wściekła wyszłam z domu trzaskając drzwiami.

czwartek, 6 marca 2014

4. Garderoba

Ubrany na czarno, włosy sterczały w każdą możliwą stronę, ciemny makijaż zakrywał ślady niewyspania (ile razy ja tak robiłam, wiem jak to wygląda). Przy tym wyglądał dość dobijająco, ale chyba tylko ja to zauważyłam. Wszedł na scenę zdeterminowanym krokiem i przesunął wzrokiem po wszystkich zebranych w hali, zatrzymując wzrok na mnie i na Evie. Uniósł jedną brew w niemym pytaniu, patrząc na blondynkę a ona wzruszyła tylko ramionami. Znali się. Ahh.. to dlatego jesteśmy tu, z ochroną a nie resztą zdziczałego tłumu. No pięknie. Chłopak odzyskał rezerwę, zaczął śpiewać i skakać po scenie. Eva nachyliła się do mnie i przekrzykując fanki wskazywała mi wszystkich członków po kolei i mówiła jak się nazywają.
W pewnym momencie muzyka umilkła a Bill nachylił się do tłumu i powiedział, że zabiera jedną fankę na scenę. Na początku myślałam, że ogłuchnę ale to nie mogło się nawet równać z zamieszaniem i wrzaskiem, które wywołał tymi słowami.
Zrobiło mi się duszno, ścisk, który czułam za sobą, za barierką napierał nam mnie. Ochroniarze wciągali właśnie na scenę jakąś skąpo ubraną dziewczynę, którą wskazał Tom. Schyliłam się w wyniku nagłego bólu w brzuchu. Zawsze, dzień przed okresem, zanawałam to uczucie i wcale nie było ono miłe. Złapałam mocno za nadgarstek Evy.
Ona jakby zrozumiała i bezceremonialnie zaciągnęła mnie za kulisy. W miarę jak oddalałyśmy się szarym korytarzem, muzyka cichła. Otworzyła pierwsze lepsze drzwi i wprowadziła mnie do środka. Pomieszczenie było beżowe, stały tam dwie czarne kanapy, stolik, lodówka wypełniona wodą w butelkach, szafka i stojak z ciuchami. Na podłodze też leżało kilka rozrzuconych ubrań. Eva usadowiła mnie na kanapie i chyba wiedziała co robi, bo podeszła do szafki i wyjęła z niej tabletki. Podała mi je razem z butelką wody. Połknęłam jedną i popiłam wodą. Dopiero teraz rozejrzałam się dokładniej po pomieszczeniu.
-Gdzie my tak właściwie jesteśmy i czemu mogłyśmy tu wejść?
-W garderobie Tokio Hotel, wujek jest ich menadżerem. - wzruszyła ramionami i po chwili dodała - a ja ich przyjaciółką i fanką.
-To by wszystko wyjaśniało- mruknęłam.
-Musimy poczekać na wujka, dopóki koncert się nie skończy. Połóż się - zaleciła wskazując na kanapę.
Wykonałam jej polecenie i patrzyłam bezczynnie w sufit. Eva zaś zaczęła chodzić po pomieszczeniu i przymierzając rzeczy z wieszaków. Kiedy stanęła przed lustrem ubrana jak gitarzysta - buchnęłam śmiechem. Z wielkiej szarej koszulki Toma (tylko on nosił "worki") zrobiła ładną, krótką sukienkę. Żeby zakryć jakoś rękawy, przepasała talię dwoma czarnymi paskami z ćwiekami. Zaniosłyśmy się śmiechem.
-Tom chyba właśnie stracił koszulkę- usłyszałyśmy od strony drzwi. Zamilkłyśmy i spojrzałyśmy w tamtą stronę. Nie zdawałyśmy sobie sprawy z tego, że występ dobiegł końca.
-To była moja ulubiona koszulka! - zaprotestował Tom energicznie.
-No właśnie. Była. - Eva puściła mu oczko i odwróciła się do lustra. -A ta co? Umiera? - zapytał dredziarz uśmiechając się kpiąco. W tym momencie złapałam się za brzuch, czując nagły skurcz. -Ou.
-Właśnie : ou. Wujek już....
-Już jestem. - David Jost zamaszystym krokiem wpadł do pomieszczenia. - co tu robicie?
-Podczas koncertu, Maję zaczął boleć brzuch. Damskie sprawy - dodała konspiracyjnym szeptem a ja wywróciłam oczami.
-To przecież nic takiego. Mnie to się często zdarza. - zaaopanowałam.
-A może byś tak przedstawiła koleżankę chłopakom? - zapytał David do blondynki.
-Ah, tak. Poznajcie się. Maja to Gustav, Georg, Bill i Tom. Chłopaki, oto Maja.
Cały zespół wydawał się miły i niecodzienny. Każdy miał indywidualny styl i własne zdanie na temat... hmm.. wszystkiego.Wymieniłam się z nimi uśmiechem i razem z Evą wyszłyśmy z garderoby a następnie na świeże, zimne powietrze. Było już ciemno. Śnieg leżący w zasięgu świateł latarni miał dziwną żółtawą barwę. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy spod hali uważnie obserwowani przez fanki, gotowe na dosłownie wszystko by poznać ich ulubiony zespół.

niedziela, 2 marca 2014

3. Próba.

Bill:
-Jezu Bill! Jesteś dzisiaj beznadziejny! Co się stało z twoim głosem?! - wydarł się David Jost podczas próby dźwięku.
-Nic. Gorsze dni. - burknąłem. Prawda była taka, że całą noc piłem z Andreasem. Usiedliśmy w barze i zamówiliśmy po piwie, dwóch.. ewentualnie dziewięciu i flaszce.
-Gorsze dni?! Człowieku! Masz za 4 godziny koncert! - wykrzyczał nerwowo chodząc po sali. Reszta zespołu wpatrywała się jak ze spuszczoną głową słucham następnego wywodu Davida. Georg przewiesił gitarę przez ramię i z niepewną miną jeździł wzrokiem ode mnie na Josta i z powrotem. Gustav usiadł za perkusją i niecierpliwie przerzucał w dłoniach pałeczki. Natomiast Tom, który dowiedział się o moim nocnym wybryku dopiero rano, nawrzeszczał na mnie i rozbił talerz o podłogę kiedy tylko wszedłem do kuchni. Wyglądałem koszmarnie. Rozmazany makijaż z poprzedniego dnia, sińce pod oczami, podkrążone na fioletowo oczy, suche wargi, roztrzepane, posklejane włosy, czerwone białka, wymięte ubranie i nie mogłem mówić. 
-Tom! Czego Bill mi nie chce powiedzieć? - menadżer sięgnął po ostatnią deskę ratunku. Zmieszany brat podszedł do Josta i uśmiechnął się przepraszająco.
-Nie wiem, David. Położyłem się wcześniej spać..  - powiedział.
-Matko boska.. co się w tym zespole dzieje..- załamał ręce mężczyzna. Chwilę się zastanawiał a potem westchnął. - jeśli za dwie godziny ci nie przejdzie, puścimy playbeck.
Rozszerzyłem oczy. Nie mogłem uwierzyć, że wpadł na taki pomysł!
-Wiesz że nie pochwalam playbecku! Nigdy z niego nie korzystałem a bywało gorzej! - założyłem ręce na na piersi.
Atmosfera zrobiła się gęsta. Ja broniłem swoich racji, wiedziałem, że na scenie dam radę zaśpiewać a David dbał tylko o to, żeby zarobić jak najwięcej kasy na koncercie i prasie. Nie brał pod uwagę tego, że gazety i stacje telewizyjne zlinczują go kiedy się dowiedzą, że nie śpiewałem a użyłem plugawej sztuczki.
-Rób co chcesz. Jak nawalisz, skopię ci twój chudy tyłek. - zszedł ze sceny i zniknął za kurtyną.

Maja:
Na lekcji muzyki, nauczycielka kazała mi coś zaśpiewać przed całą klasą. W głowie odtworzyłam sobie szybko słowa i wyszłam na środek sali.
-"W samym środku ogromnej nocy
W mieście wielkim jak świat 
Staje w klatce ze szkła oblanej 
Pod niebem bez gwiazd
Chce ci tylko powiedzieć Ci tylko to
Co chowałem na dnie
Niech telefon jak niby dzwon
Rozbije twój sen
Uratuj mi życie
To ostatni czas
Uratuj mi życie
Wylecz siedem ran
Daj słodkie lekarstwo
Na samotne dni
Zabij każde kłamstwo
Które toczy sny" - uwielbiałam to śpiewać po polsku. Klasa zaczęła bić mi brawo a nauczycielka wpisała coś do dziennika i kazała usiąść.
Po dzwonku wyszłam z klasy trzymając jedną ręką pasek plecaka na ramieniu. Usiadłam pod klasą i wyciągnęłam podręcznik do historii. Uczyłam się słówek na kartkówkę i przypominałam co nauczycielka mówiła na lekcji kiedy podeszła do mnie Eva. Rozpuszczone włosy latały jej na boki a ja zdałam sobie sprawę, że odkąd tu jestem blondynka złamała wszystkie możliwe zasady. Karę już odpukotowałyśmy a ja znalazłam sposób na nauczycielkę matematyki. Nie mogła dać mi kary kiedy powiedziałam coś po polsku bo nie wiedziała czy to dobrze czy źle. Więc jej lekcje urozmaicały komentarze "no, jasne", "to jest bez sensu", "ale z pani wredna suka" itp.
Eva zsunęła się po ścianie obok mnie i z uśmiechem zabrała mi podręcznik i sama zaczęła wkuwać.
Dzień w szkole jakoś minął a blondynka obwieściła mi, że mam się fajnie ubrać bo jedziemy na koncert. Dowiedziałam się tylko, że to zespół rockowy. Wpadłam do domu, przedstawiłam swój plan Marceli i godzinę później przymierzałam nową koszulkę. Była to czarna bokserka z napisem "I wanna rock!", na ramionach miała ostre ćwieki a pod napisem widniała ręka zaciśnięta w pięść z wystawionymi trzema palcami - kciukiem, wskazującym i małym.
Do tego dała mi czarne rajstopy z dziurami zaszytymi czerwonymi łatami z koronki i poszarpane, jeansowe spodenki. Chyba zapomniała, że jest zima. Miejmy nadzieję, że koncert jest na jakiejś hali.
O 20:10 Eva zjawiła się u mnie pod domem. Wsiadłam do samochodu, który prowadził jej wujek. Po 15 minutach drogi zatrzymaliśmy się przy (alleluja!) wielkiej hali w Magdeburgu.
Przepchnęłyśmy się przez rozszalały tłum fanek prosto do pierwszego rzędu. Myślałam, że ogłuchnę... Stanęłyśmy pomiędzy (miałam wrażenie) najgłośniej krzyczącymi dziewczynami. Niedbale oparłam łokcie o barierkę dzielącą tłum od ochroniarzy i sceny i zaplotłam nogi w kolanach. Rozpuszczone włosy opadały na jedno ramię a ja miałam wrażenie że topię się z gorąca. Była zima a w hali było duszno od podnieconych, nagrzanych ciał.
Wreszcie światła zgasły a dwa wielkie reflektory zostały skierowane na scenę. Eva uśmiechnęła się do mnie tajemniczo i nachyliła się do ochroniarzy. Ten skinął głową i razem z kolegą podsadzili mnie i ją tak abyśmy mogły przejść przez barierkę. Zdziwiona oparłam łokcie o balustradę za mną i z miejsc zarezerwowanych dla ochroniarzy patrzyłam jak na scenę wychodzą czterej chłopaki. Każdy wyglądał inaczej ale jeden najbardziej przyciągał wzrok.