samotność

samotność

czwartek, 1 maja 2014

KONIEC, pożegnanie.

Podjęłam decyzję i... zawieszam bloga ostatecznie. Będzie cały czas istniał ale nie będę na niego nic dodawać. Przepraszam was :(

czwartek, 17 kwietnia 2014

INFORMACJA. WAŻNE.

Przepraszam :( Zawieszam bloga na czas nieokreślony ponieważ nie mam na niego pomysłu... (nie, tu nie chodzi o to, że mam za dużo blogów). Ta historia nie wiem czemu nie pod pasowała mi tak jakbym chciała... Zastanawiam się również nad usunięciem bloga. Nie, to nie żart. Jeszcze raz was przepraszam. Odezwę się tu kiedy podejmę decyzje. Jeśli wena na to opowiadanie nie wróci mi w ciągu miesiąca - usunę go :(

niedziela, 6 kwietnia 2014

6. Powrót?

Odpowiedzi na pytania Pauliny:
1. Postanowiłam pisać opowiadania bo to moja pasja i... kocham to uczucie kiedy wiem, że tym pisaniem sprawiam komuś radość. Że ktoś - czytając to - płacze, śmieje się, uśmiecha :)
2. Z nudów wzięłam zeszyt i zaczęłam pisać opowiadanie o aniołach. Teraz przeniosłam się na blogspota :)
3. Pomysł wziął się z stąd, że chciałam napisać o TH i no.. samo przyszło.
4. W wolnym czasie czytam książki, inne opowiadania, chodzę opiekować się Kacprem i Patrykiem (kuzynami) albo wychodzę na spacer ze znajomymi a nie raz po prostu siedzę i śpiewam :)
5. Chyba Billa bo to z nim najbardziej jestem związana emocjonalnie. W gruncie rzeczy myślimy podobnie.
6. Chyba żaden mi się z nim nie kojarzy...
7. Każdy miał przejścia i to ich umacniało. Są wspaniali w tym co robią ponieważ są razem i wspierają się.
8. Miłość, Nienawiść, Przyjaźń, Wierność, Wieczność, Emocje, Płacz, Szczęście, Rodzina - Alien.
9. Tak naprawdę preferuję wszystkie książki xD
10.  Jestem dość impulsywna, robię to co myślę. Mam niewyparzoną gębę - często nawet mnie to denerwuje. Jestem wrażliwa na swój sposób, łatwo mnie zranić ale wybaczam.
11. Maja to mieszanina moich przyjaciół i moich emocji. Ona odpowiada za to co sama czuję i zachowuje się w danych sytuacjach tak jak ja bym się zachowała.
A teraz rozdział :
 **********************************************************************

Do domu wróciłam jakieś dwie godziny później. Nie rozumiałam swojego ojca. Jak można... jak tak można... W tym momencie nienawidziłam go. Nie znosiłam patrzeć jak Kasia płacze. Zawsze była krytykowana przez tatę. Myślałam, że to się zmieni kiedy się przeprowadzimy ale jest jeszcze gorzej. Moja komórka była rozłożona na części pierwsze więc nie musiałam ciągle odrzucać połączeń. W sumie to chyba lepiej. Przegryzłam wargę i usiadłam na swoim łóżku opierając głowę o ścianę. Byłam głupia, że myślałam, że coś się zmieni. Byłam ale już nie będę. Wkurzył mnie.
Pilotem włączyłam wieżę i puściłam play. Przez kolejną godzinę słuchałam płyty Stromae.
W końcu włączyłam komórkę i od razu zaatakowała mnie burza sms'ów. Eva, tata, mama, Marcela, Hania i jakiś nieznany numer.
Otworzyłam wiadomość od tego nieznanego.
"Ładnie wyglądasz kiedy się wściekasz". Uniosłam jedną brew i odpisałam: kim jesteś? Śledzisz mnie?
Po chwili otrzymałam wiadomość mówiącą "nie śledzę, widziałem cię z okna."
Zignorowałam to i odpisałam Evie.
Zapaliłam światło, ponieważ w pokoju było już ciemno i włączyłam laptopa. Z szafki zgarnęłam luźną koszulkę Pawła, którą zabrałam ostatnio z jego szafy. W łazience puściłam gorącą wodę i weszłam pod prysznic. Namydliłam całe ciało a potem się opłukałam. Umyłam jeszcze włosy i po pięciu minutach suszenia ich wyszłam z łazienki.
Wstukałam na klawiaturze laptopa  hasło i poczekałam aż program się załaduje. W tym czasie otworzyłam okno. Pokój pachniał świeżością, czystym powietrzem. Po chwili jednak zrobiło mi się zimno. Przeniosłam laptop na łóżko i przykryłam się kołdrą.
Szybko zalogowałam się na Skype i po kolei zaczęłam odczytywać wiadomości. Ciężko mi się przyzwyczaić, że nie mam przy sobie przyjaciół z Polski. Na początku byłam przytłoczona samotnością. Myślałam, że nie poznam tu nikogo a tymczasem jest ze mną Eva. Mała, upierdliwa, wiecznie wesoła blondynka.
Włączyłam wideorozmowę z Hanią i Kingą.
-Hej skarby!- przywitałam się z nimi.
-Hej - pomachały mi. - Co tam słychać?
-Chyba dobrze. Tylko martwię się o Kaśkę -westchnęłam a na ich twarzach pojawił się wyraz zrozumienia. - a co tam u was?
-No.. Piotrek w końcu zapytał się Hanki o chodzenie - zaśmiała się Kinia.
-Ooo.. to gratu...- przerwałam ponieważ usłyszałam pukanie w okno - chwila.
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Otworzyłam je na oścież i moim oczom ukazał się zdyszany Paweł.
-Jezu! Co się stało?- zapytałam a on przełożył nogi przez framugę i wskoczył do środka.
Jego ubranie lepiło się od śniegu a wielki uśmiech na twarzy oznaczał chyba dumę z tego, że w środku zimy wspiął się po kratce na kwiaty i daszku nad gankiem z tylnego wyjścia.
-Chciałem cię zobaczyć. - powiedział.
-O 22? - uniosłam brew i założyłam ręce na piersiach. Nagle przypomniałam sobie mój strój i spojrzałam w dół, na swoje odkryte uda i zarumieniłam się.
-Ja cię chcę oglądać codziennie... o każdej godzinie. - spojrzał mi w oczy. -Maja... Nie mogę przestać o tobie myśleć..
-Ehem! To może chcecie zostać sami?- usłyszałam głos Hani i przypomniałam sobie, że przecież z nimi rozmawiam.
Chłopak zmieszał się i rzucił spojrzenie na ekran.
-No to może... eee.. ten... to może ja już pójdę?- zapytał.
-Nie idź jeszcze. Pa dziewczyny!- pomachałam im i zamknęłam klapę od urządzenia.
-To na czym my to...- podeszłam do Pawła i zarzuciłam mu ręce na szyję. Nachylił się tak, że nasze twarze dzieliło tylko 5 centymetrów. Zmniejszyłam tę odległość do zera i pocałowałam go.
Jego ręce powędrowały na moją talię. Po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. W jego objęciach czułam się cudownie.
- Ej mło... da. - drzwi pokoju otworzyły się i stanęła w nich Marcela. - Nie przeszkadzajcie sobie.
Zaśmiałam się i cofnęłam od chłopaka.
-Teraz możesz iść. - oznajmiłam.

Bill:
-Eva? Czemu dzwonisz tak późno?- zapytałem zaspany, szukając po omacku włącznika lampki nocnej.
-Chciałam ci tylko powiedzieć, że Maja do mnie dzwoniła i.. - oczami wyobraźni widziałem jak zagryza wargę zastanawiając się czy mi to powiedzieć czy nie - ... jest z Pawłem.
Mogła mi tego nie mówić.
Zacisnąłem zęby i rozłączyłem się a następnie cisnąłem komórką w ścianę.
-Ej, brat. Co jest?- zapytał Tom wchodząc do mnie bez pukania.
-Byłeś kiedyś cholernie zakochany, ciągle myślałeś o tej osobie a potem dowiedziałeś się, że ktoś sprzątnął ci ją z przed nosa?- zapytałem odrywając wzrok od ściany i patrząc na niego.
-Nie ale myślę, że ty tak. - usiadł obok mnie.
-I się nie pomyliłeś. - westchnąłem.

sobota, 15 marca 2014

5. Zamieszanie

Bill:
Weszliśmy do garderoby. Eva i Maja siedziały w pomieszczeniu. Wmurowało mnie ale zdołałem rzucić komentarz co do tego, że Eva przywłaszczyła sobie koszulkę Toma i zrobiła z niej sukienkę.
Przez cały czas powstrzymywałem się od patrzenia na Maję. Nie mogłem, nie chciałem.. albo chciałem ale nie mogłem.. Sam nie wiem. A teraz co? Siedzę i piję z Andreasem. Już po raz drugi. Tym razem dlatego, że nie zrobiłem nic aby ją poznać. Gorzka ciecz ściekała mi szybko do gardła. Po chwili czułem jak od środka mnie rozgrzewa. Whiskey. Stara, dobra przyjaciółka..

Maja:
Weszłam do salonu. Kasia siedziała na kolanach Marceli. Przytulały się a Marcelina miała głowę wspartą na plecach mojej siostry. Kasia drżała, słyszałam jak płacze. Uklękłam obok kanapy i pogłaskałam Kasię po głowie.
-Co się stało? - zapytałam.
-Ojciec.
Otworzyłam szeroko oczy. Pewnie znowu ją wyklął. To by był już trzeci raz odkąd się przeprowadziłyśmy. To było niesprawiedliwe. Obwiniał ją za to, że jest homoseksualna. A czy to jej wina?
Dla mnie homoseksualiści to normalni ludzie. Tyle, że z inną orientacją. Nie powinno się poniżać ludzi tylko z tego powodu. To nie oni decydowali.
Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że ojciec się uspokoi i przyswoi sobie tą informację. A on ciągle ją wyklina i wydziedzicza. Grozi, że wyklnie się bycia jej ojcem.
Zagotowało się we mnie. Zacisnęłam dłonie w pięści i chwyciłam komórkę.
-Halo? - odezwał się spokojny damski głos.
-Cześć mamo, daj tatę. - powiedziałam siląc się na spokój.
-To nie najlepszy moment skarbie...- zmieszała się. Mogłam wyczuć, że z niepokojem ucieka oczami w bok.
-Tak, wiem.
Przez chwilę nic  nie było słychać a potem usłyszałam chrapliwy oddech i głęboki głos ojca.
-Teraz ja mówię a ty nie przerywasz. Mam gdzieś to jakim tonem teraz do ciebie mówię. Ciesz się że w ogóle mówię. Człowiek to człowiek, nieważne jakiej orientacji. Zrozum i zastosuj. Nie będziesz wyklinał Kasi, nie masz prawa- syknęłam- Nie ty patrzysz jak płacze. Ciebie tu nie ma i niewiesz jak to ją boli. Więc łaskawie przestań bo ranisz wszystkich w koło. Zrozumiano? - warknęłam i rzuciłam komórką o podłogę. - Szlag by to!
Wściekła wyszłam z domu trzaskając drzwiami.

czwartek, 6 marca 2014

4. Garderoba

Ubrany na czarno, włosy sterczały w każdą możliwą stronę, ciemny makijaż zakrywał ślady niewyspania (ile razy ja tak robiłam, wiem jak to wygląda). Przy tym wyglądał dość dobijająco, ale chyba tylko ja to zauważyłam. Wszedł na scenę zdeterminowanym krokiem i przesunął wzrokiem po wszystkich zebranych w hali, zatrzymując wzrok na mnie i na Evie. Uniósł jedną brew w niemym pytaniu, patrząc na blondynkę a ona wzruszyła tylko ramionami. Znali się. Ahh.. to dlatego jesteśmy tu, z ochroną a nie resztą zdziczałego tłumu. No pięknie. Chłopak odzyskał rezerwę, zaczął śpiewać i skakać po scenie. Eva nachyliła się do mnie i przekrzykując fanki wskazywała mi wszystkich członków po kolei i mówiła jak się nazywają.
W pewnym momencie muzyka umilkła a Bill nachylił się do tłumu i powiedział, że zabiera jedną fankę na scenę. Na początku myślałam, że ogłuchnę ale to nie mogło się nawet równać z zamieszaniem i wrzaskiem, które wywołał tymi słowami.
Zrobiło mi się duszno, ścisk, który czułam za sobą, za barierką napierał nam mnie. Ochroniarze wciągali właśnie na scenę jakąś skąpo ubraną dziewczynę, którą wskazał Tom. Schyliłam się w wyniku nagłego bólu w brzuchu. Zawsze, dzień przed okresem, zanawałam to uczucie i wcale nie było ono miłe. Złapałam mocno za nadgarstek Evy.
Ona jakby zrozumiała i bezceremonialnie zaciągnęła mnie za kulisy. W miarę jak oddalałyśmy się szarym korytarzem, muzyka cichła. Otworzyła pierwsze lepsze drzwi i wprowadziła mnie do środka. Pomieszczenie było beżowe, stały tam dwie czarne kanapy, stolik, lodówka wypełniona wodą w butelkach, szafka i stojak z ciuchami. Na podłodze też leżało kilka rozrzuconych ubrań. Eva usadowiła mnie na kanapie i chyba wiedziała co robi, bo podeszła do szafki i wyjęła z niej tabletki. Podała mi je razem z butelką wody. Połknęłam jedną i popiłam wodą. Dopiero teraz rozejrzałam się dokładniej po pomieszczeniu.
-Gdzie my tak właściwie jesteśmy i czemu mogłyśmy tu wejść?
-W garderobie Tokio Hotel, wujek jest ich menadżerem. - wzruszyła ramionami i po chwili dodała - a ja ich przyjaciółką i fanką.
-To by wszystko wyjaśniało- mruknęłam.
-Musimy poczekać na wujka, dopóki koncert się nie skończy. Połóż się - zaleciła wskazując na kanapę.
Wykonałam jej polecenie i patrzyłam bezczynnie w sufit. Eva zaś zaczęła chodzić po pomieszczeniu i przymierzając rzeczy z wieszaków. Kiedy stanęła przed lustrem ubrana jak gitarzysta - buchnęłam śmiechem. Z wielkiej szarej koszulki Toma (tylko on nosił "worki") zrobiła ładną, krótką sukienkę. Żeby zakryć jakoś rękawy, przepasała talię dwoma czarnymi paskami z ćwiekami. Zaniosłyśmy się śmiechem.
-Tom chyba właśnie stracił koszulkę- usłyszałyśmy od strony drzwi. Zamilkłyśmy i spojrzałyśmy w tamtą stronę. Nie zdawałyśmy sobie sprawy z tego, że występ dobiegł końca.
-To była moja ulubiona koszulka! - zaprotestował Tom energicznie.
-No właśnie. Była. - Eva puściła mu oczko i odwróciła się do lustra. -A ta co? Umiera? - zapytał dredziarz uśmiechając się kpiąco. W tym momencie złapałam się za brzuch, czując nagły skurcz. -Ou.
-Właśnie : ou. Wujek już....
-Już jestem. - David Jost zamaszystym krokiem wpadł do pomieszczenia. - co tu robicie?
-Podczas koncertu, Maję zaczął boleć brzuch. Damskie sprawy - dodała konspiracyjnym szeptem a ja wywróciłam oczami.
-To przecież nic takiego. Mnie to się często zdarza. - zaaopanowałam.
-A może byś tak przedstawiła koleżankę chłopakom? - zapytał David do blondynki.
-Ah, tak. Poznajcie się. Maja to Gustav, Georg, Bill i Tom. Chłopaki, oto Maja.
Cały zespół wydawał się miły i niecodzienny. Każdy miał indywidualny styl i własne zdanie na temat... hmm.. wszystkiego.Wymieniłam się z nimi uśmiechem i razem z Evą wyszłyśmy z garderoby a następnie na świeże, zimne powietrze. Było już ciemno. Śnieg leżący w zasięgu świateł latarni miał dziwną żółtawą barwę. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy spod hali uważnie obserwowani przez fanki, gotowe na dosłownie wszystko by poznać ich ulubiony zespół.

niedziela, 2 marca 2014

3. Próba.

Bill:
-Jezu Bill! Jesteś dzisiaj beznadziejny! Co się stało z twoim głosem?! - wydarł się David Jost podczas próby dźwięku.
-Nic. Gorsze dni. - burknąłem. Prawda była taka, że całą noc piłem z Andreasem. Usiedliśmy w barze i zamówiliśmy po piwie, dwóch.. ewentualnie dziewięciu i flaszce.
-Gorsze dni?! Człowieku! Masz za 4 godziny koncert! - wykrzyczał nerwowo chodząc po sali. Reszta zespołu wpatrywała się jak ze spuszczoną głową słucham następnego wywodu Davida. Georg przewiesił gitarę przez ramię i z niepewną miną jeździł wzrokiem ode mnie na Josta i z powrotem. Gustav usiadł za perkusją i niecierpliwie przerzucał w dłoniach pałeczki. Natomiast Tom, który dowiedział się o moim nocnym wybryku dopiero rano, nawrzeszczał na mnie i rozbił talerz o podłogę kiedy tylko wszedłem do kuchni. Wyglądałem koszmarnie. Rozmazany makijaż z poprzedniego dnia, sińce pod oczami, podkrążone na fioletowo oczy, suche wargi, roztrzepane, posklejane włosy, czerwone białka, wymięte ubranie i nie mogłem mówić. 
-Tom! Czego Bill mi nie chce powiedzieć? - menadżer sięgnął po ostatnią deskę ratunku. Zmieszany brat podszedł do Josta i uśmiechnął się przepraszająco.
-Nie wiem, David. Położyłem się wcześniej spać..  - powiedział.
-Matko boska.. co się w tym zespole dzieje..- załamał ręce mężczyzna. Chwilę się zastanawiał a potem westchnął. - jeśli za dwie godziny ci nie przejdzie, puścimy playbeck.
Rozszerzyłem oczy. Nie mogłem uwierzyć, że wpadł na taki pomysł!
-Wiesz że nie pochwalam playbecku! Nigdy z niego nie korzystałem a bywało gorzej! - założyłem ręce na na piersi.
Atmosfera zrobiła się gęsta. Ja broniłem swoich racji, wiedziałem, że na scenie dam radę zaśpiewać a David dbał tylko o to, żeby zarobić jak najwięcej kasy na koncercie i prasie. Nie brał pod uwagę tego, że gazety i stacje telewizyjne zlinczują go kiedy się dowiedzą, że nie śpiewałem a użyłem plugawej sztuczki.
-Rób co chcesz. Jak nawalisz, skopię ci twój chudy tyłek. - zszedł ze sceny i zniknął za kurtyną.

Maja:
Na lekcji muzyki, nauczycielka kazała mi coś zaśpiewać przed całą klasą. W głowie odtworzyłam sobie szybko słowa i wyszłam na środek sali.
-"W samym środku ogromnej nocy
W mieście wielkim jak świat 
Staje w klatce ze szkła oblanej 
Pod niebem bez gwiazd
Chce ci tylko powiedzieć Ci tylko to
Co chowałem na dnie
Niech telefon jak niby dzwon
Rozbije twój sen
Uratuj mi życie
To ostatni czas
Uratuj mi życie
Wylecz siedem ran
Daj słodkie lekarstwo
Na samotne dni
Zabij każde kłamstwo
Które toczy sny" - uwielbiałam to śpiewać po polsku. Klasa zaczęła bić mi brawo a nauczycielka wpisała coś do dziennika i kazała usiąść.
Po dzwonku wyszłam z klasy trzymając jedną ręką pasek plecaka na ramieniu. Usiadłam pod klasą i wyciągnęłam podręcznik do historii. Uczyłam się słówek na kartkówkę i przypominałam co nauczycielka mówiła na lekcji kiedy podeszła do mnie Eva. Rozpuszczone włosy latały jej na boki a ja zdałam sobie sprawę, że odkąd tu jestem blondynka złamała wszystkie możliwe zasady. Karę już odpukotowałyśmy a ja znalazłam sposób na nauczycielkę matematyki. Nie mogła dać mi kary kiedy powiedziałam coś po polsku bo nie wiedziała czy to dobrze czy źle. Więc jej lekcje urozmaicały komentarze "no, jasne", "to jest bez sensu", "ale z pani wredna suka" itp.
Eva zsunęła się po ścianie obok mnie i z uśmiechem zabrała mi podręcznik i sama zaczęła wkuwać.
Dzień w szkole jakoś minął a blondynka obwieściła mi, że mam się fajnie ubrać bo jedziemy na koncert. Dowiedziałam się tylko, że to zespół rockowy. Wpadłam do domu, przedstawiłam swój plan Marceli i godzinę później przymierzałam nową koszulkę. Była to czarna bokserka z napisem "I wanna rock!", na ramionach miała ostre ćwieki a pod napisem widniała ręka zaciśnięta w pięść z wystawionymi trzema palcami - kciukiem, wskazującym i małym.
Do tego dała mi czarne rajstopy z dziurami zaszytymi czerwonymi łatami z koronki i poszarpane, jeansowe spodenki. Chyba zapomniała, że jest zima. Miejmy nadzieję, że koncert jest na jakiejś hali.
O 20:10 Eva zjawiła się u mnie pod domem. Wsiadłam do samochodu, który prowadził jej wujek. Po 15 minutach drogi zatrzymaliśmy się przy (alleluja!) wielkiej hali w Magdeburgu.
Przepchnęłyśmy się przez rozszalały tłum fanek prosto do pierwszego rzędu. Myślałam, że ogłuchnę... Stanęłyśmy pomiędzy (miałam wrażenie) najgłośniej krzyczącymi dziewczynami. Niedbale oparłam łokcie o barierkę dzielącą tłum od ochroniarzy i sceny i zaplotłam nogi w kolanach. Rozpuszczone włosy opadały na jedno ramię a ja miałam wrażenie że topię się z gorąca. Była zima a w hali było duszno od podnieconych, nagrzanych ciał.
Wreszcie światła zgasły a dwa wielkie reflektory zostały skierowane na scenę. Eva uśmiechnęła się do mnie tajemniczo i nachyliła się do ochroniarzy. Ten skinął głową i razem z kolegą podsadzili mnie i ją tak abyśmy mogły przejść przez barierkę. Zdziwiona oparłam łokcie o balustradę za mną i z miejsc zarezerwowanych dla ochroniarzy patrzyłam jak na scenę wychodzą czterej chłopaki. Każdy wyglądał inaczej ale jeden najbardziej przyciągał wzrok.

czwartek, 27 lutego 2014

2. Niezwykle.. jaki?

Dobra, starałam się napisać w miarę szybko i w miarę długo ale nie wiem czy mi wyszło ;) od tej pory posty będą dwa razy dłuższe :D w każdym razie mam do was pytanie: jak skończę to opowiadanie to mam pomysł aby napisać "Tokio Hotel- nieumarli" czyli coś co podchodzi pod fantasy ale nie jest ANI O WAMPIRACH ANI O WILKOŁAKACH. Czytalibyście?
*******************
Nauczycielka zawzięcie gestykulowała wykładając temat o pierwiastkach. Znudzona wpatrywałam się w widniejące na tablicy znaki, które zlewały się w jedno dopóki na mojej ławce z cichym klapnięciem nie upadła złożona na pół karteczka. Obróciłam się.
Dziewczyna, która zagadała do mnie przed lekcjami uśmiechnęła się i wykonała ponaglający gest ręką.
Otworzyłam kartkę i przeczytałam: Cześć! Jestem Eva. Wydajesz się spoko więc no ten... jak masz na imię? A, i zainponowało mi że pierwszego dnia założyłaś jeansy :). Na odwrocie napisałam odpowiedź i rzuciłam Evie karteczkę koło plecaka.
Patrzyłam jak otwiera i uśmiecha się. Kiedy podniosłam głowę zauważyłam że nauczycielka uważnie przygląda się Evie. Wysoka i chuda jak tyczka nauczycielka z wysokim mysim kokiem podeszła do ławki drobnej blondynki i głośno uderzyła wskaźnikiem w ławkę.
-Koza. - powiedziała przyglądając się jej z irytującą satysfakcją.- na dwa dni.
-Przecież ona nic takiego nie zrobiła. - zbulwersowałam się. Nauczycielka odwróciła się do mnie i złapała kościstymi palcami za ramię.
-Wstań! - rozkazała z ostrym rosyjkim akcentem.
-Jezu, jaki rygor. - mruknęłam po polsku.
-Jak się nazywasz? - zapytała ignorując mój komentarz z racji iż go nie zrozumiała.
-Maja Skalska.- odparłam patrząc na nią z wyzwaniem w oczach.
-Również koza. Na dwa dni. Posiedzicie sobie razem. - oznajmiła i odeszła do biurka- Usiądź już.
Założyłam ręce na piersiach i nogę na nogę. Z niedowierzeniem patrzyłam na profesor Lasovsky która z wyraźną uciechą zaczęła odpytywać uczniów.
Gdy zadzwonił dzwonek jako pierwsza zerwałam się z miejsca i wyszłam z sali.
Ze spuszczoną głową szłam korytarzem gdy nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię. Po chwili Eva zrównała ze mną krok.
-Podziwiam. - powiedziała tylko a po chwili wahania dodała- ale następną lekcję mamy w przeciwnym kierunku.
Zrobiłam obrót na pięcie i poszłam za blondynką.
Reszta lekcji minęła bez kolejnych kar i upomnień. Gdy skończyłam siódmą lekcję poczekałam aż Eva wyjdzie z sali i razem poszłyśmy na ostatnie piętro gdzie odbywała się kara. Na samym początku nauczycielka wyszła z sali a do Evy zadzwonił telefon.
Bill:
Zastanawiałem się czy by nie pojechać po Evę i przy okazji zobaczeć jeszcze raz Maję (Eva mi wysłała jej imię przez sms'a).
-Halo?- odezwał się głos w słuchawce.
-Hallo. Nie potrzebujesz czegoś przypadkiem?
-Siedzę w KOZIE z Mają. Czego mi więcej do szczęścia potrzeba?- oczami wyobraźni widziałem jak trzyma jedną nogę na krześle i nawija kosmyk włosów na palec. Po trzech sekundach osłupiania wreszcie zrozumiałem co powiedziała.
-Że gdzie jesteś?!- wykrzyczałem do słuchawki.
-No w kozie. Za karę. - odpowiedziała niedbałym tonem choć wszyscy dobrze wiedzieliśmy że Jost ją chyba ukatrupi.
-O której mam przyjechać? -zapytałem zrezygnowany siadając na łóżku i opuszczając ramiona. Tom bez pukania wlazł mi do pokoju a ja mu na migi pokazałem żeby na razie nic nie  mówił.
-Za godzinę. - odparła po chwili zastanowienia.
-Ok. - zakończyłem rozmowę i spojrzałem na brata buszującego po moich szufladach w biurku. - Czego szukasz? - zapytałem.
-Tego zeszytu który kazałem ci schować przede mną tydzień temu. Z kim rozmawiałeś i gdzie jest ten zeszyt? - spytał nie odrywając się od zajęcia. W tym zeszycie Tom trzymał numery ładnych panien i odznaczał którą już przeleciał. Miał z tym skończyć i kazał mi go schować ale jestem przewidujący. Spaliłem go.
-Z Evą. Siedzi w kozie. A zeszytu możesz poszukać w popiele w kominku ale nie wiem czy coś odzyskasz. - uchyliłem się przed poduszką którą cisnął we mnie Tom i śmiejąc się szatańsko wyszedłem na balkon. Jeśli teraz wyjadę akurat za mniej niż godzinę powinienem być pod szkołą.
-Jedziesz?- zapytałem Toma zarzucając na siebie kurtkę. Wziął z biurka kluczyki i skierował się na dół.

Maja:
Kiedy to się wreszcie skończy..? Nauczycielki nie było a ja i Eva usypiałyśmy z nudów. Oprócz nas za karę siedziało kilka chłopaków, którzy cały czas z dziwnymi błyskami w oczach przyglądali się nam. Już maksymalnie znudzona huśtałam się na drewnianym krześle z metalowymi nóżkami w tył i przód. Robiłam samolociki z papieru i ciskałam nimi przez otwarte okno. Miałam ochotę wstać i wyjść ale dostałabym następną karę. Co za głupia szkoła! Głupi nauczyciele i ich głupie kary! Uuhhh.
Do mojej ławki po cichu podszedł całkiem przystojny chłopak i zapytał po niemiecku:
-Jak masz na imię ślicznotko?
-Spierdalaj. - syknęłam po polsku.
-Mówisz po polsku? - zadał pytanie w moim ojczystym języku a mi opadła kopara.
- Jestem z Polski. - powiedziałam i odwróciłam się do niego. - Maja.
-Paweł. Miło mieć w końcu kogoś z kraju - pogadaliśmy jeszcze chwilę, okazało się że mieszka trochę dalej ode mnie ale na tej samej ulicy i zaoferował że może mnie podwozić. W sumie też się cieszyłam że wreszcie mogę porozmawiać z kimś w tym języku nie tylko w domu. I liczy się to że mogę porozmawiać z kimś innym niż Eva.
A skoro mowa o Evie - usiadła na blacie stolika przede mną i pochyliła się.
-Ty wiesz z kim rozmawiałaś? To gwiazda szkolnej koszykówki, dobry uczeń i zły chłopiec. - powiedziała konspiracyjnym szeptem. Prychnęłam tylko. Paweł jakby wyczuł, że o nim mowa odwrócił się i pomachał nam.
-I najwyraźniej cię polubił- stwierdziła machając nogami.
Kilka minut później do sali weszła tyczkowata nauczycielka i ogłosiła koniec kary. Kiedy razem z Evą wychodziłyśmy za bramkę szkoły na parking wjechało duże czarne auto.
-To po mnie. - powiedziała blondynka. Kierowca opuścił szybę i zawołał:
-Eva, a pytałaś swoją śliczną koleżankę czy ją powieźć? - spod czerwonej czapki wystawały mu dredy a kiedy się uśmiechał błyskał kolczyk w wardze.
-Ta pani jedzie ze mną. - powiedział Paweł, który nagle pojawił się obok mnie. - przepraszam za spóźnienie, mam nadzieję że nie zmarzłaś- dodał po polsku. Odpowiedziałam mu również w ojczystym języku a on zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
-No to do jutra! - blondynka pomachała nam i otworzyła drzwi do tyłu.

Bill:
-Kto to był? - zapytałem gdy tylko dziewczyna zamknęła za sobą drzwi.
-Paweł. Niezwykle utalentowany, niezwykle zabawny i nieziemsko sdksowny. - odparła szczerząc zęby.
Zgromiłem ją spojrzeniem a ona trajkotała dalej.
-Mieszka blisko niej to zaproponował że może ją wozić i przywozić ze szkoły a poza tym mówią w tym samym ojczystym języku, który tak na dobrą metę jest naprawdę słodki. Podobnie jak francuski wszystko co powiedzą brzmi albo jakby się z czymś niezgadzali albo flirtowali ze sobą.
Tom zagwizdał i wyraził swoje zdanie mówiąc.
-Polki są zajebiście seksowne, ma chłopak farta. - wykrzywił usta na lewą stronę i rozłożył jedną dłoń na kierownicy wzruszając ramionami.
Chyba już nie mam szans. Szlag by to! Walnąłem otwartą dłonią w skrzynkę rozdzielczą.
-A tobie co? - zapytał zdziwiony bliźniak.
-Nawet nie wkurwiaj- burknąłem zagłębiając się w fotel.
Byłem załamany. Dziewczyna, która mi się spodobała prawdopodobnie za niedługo będzie zajęta. To absurdalne! Laska spodobała mi się rano i nie wie nawet o moim istnieniu (od Evy wiem że nigdy nie słyszała o naszym zespole).
Zajebiście. Życie robi sobie ze mnie jaja. Jestem idiotą.

Maja:
Paweł odwiózł mnie do domu na motorze. Wyjął spod siedzenia zapasowy czarny kask z pasmem ognia po boku i podał mi go.
Zatrzymał się pod moim domem a ja zeskoczyłam z maszyny i zawołałam przekrzykując ryk silnika:
-Wejdziesz?
Brunet zgodził się i już po chwili zdejmowaliśmy buty w korytarzu.
-Marcela! Kasia! Mamy gościa. - powiedziałam wchodząc do salonu. Obie dziewczyny przywitały się i zaczęły zadawać pytania dotyczące mojej kary. Dzisiaj dziewczyny chyba gdzieś wychodziły bo obie wyglądały powalająco. Kasia ubrana w czarną koronkową koszulkę i białe rurki siedziała na kanapie. Marcela miała na sobie jasno-beżowy sweter opuszczony na jedno ramię, czarne rurki i włosy spięte spinką z wypuszczonymi dwoma pasmami okalającymi twarz. Opierała się o kaloryfer trzymając w dłoniach kubek z herbatą. Porozmawialiśmy chwilę, wypiliśmy gorącą czekoladę i Paweł musiał iść. W drzwiach pomachałam mu i poszłam do siebie. Odrobiłam pracę domową i słuchając muzyki usnęłam na fotelu w salonie.

wtorek, 25 lutego 2014

1. Wizyta w szkole

Odpowiedź dla Kamili i Kathrin: no właśnie nie byłam pewna jak się to pisze więc zapytałam tatę a on mi powiedział że Niemczech xD
ah i uprzedzam że masa błędów bo pisałam z komórki ;) ****************************

Cały dzień spędziłam w Magdeburgu.  Kiedy wróciłam Kasia i Marcela rozpakowywały ostatnie pudła i krzątały się po całym domu odkładając na miejsca różne rzeczy.
-Co ciekawego robiłaś? - zapytała Marcela nie odrywając się od wykładania naczyń do szafek, kiedy weszłam do kuchni.
-W sumie? Nic. Łaziłam po mieście.- odparłam biorąc z koszyczka jabłko i podrzucając je w dłoni.
Włożyła do szafki ostatni talerz i obróciła się. Ręce zgięła w łokciach i oparła je z tyłu na blacie.
-I koniec. - powiedziała z uśmiechem. Zmarszczyła brwi jakby próbowała coś sobie przypomnieć a następnie podeszła do stołu i wzięła z niego dwie białe koperty.
-Do ciebie. Przyszły zaledwie godzinę temu.
Odebrałam od niej listy i rozrywając papier poszłam po schodach na górę. Usiadłam na łóżku i przeleciałam wzrokiem po pierwszej kartce. Od Kingi i Hani. Mówią w nim że skoro zachowuję się jak z epoki kamienia to one postanowiły skontaktować się ze mną innym sposobem. Fakt, laptopa nie włączyłam ani razu odkąd tu jesteśmy. A telefon miał "przypadkiem" bliskie spotkanie z betonowym chodnikiem przed domem. W drugim był katalog z Avona.
Podeszłam do laptopa i włączyłam go. Zalogowałam się na Skype i zadzwoniłam do bliźniaczek. Oprócz opierniczu za nie dawania znaku życia dowiedziałam się że mój były miał wypadek a jedna z moich fałszywych przyjaciółek również wylądowała w szpitalu. Nic poważnego ale jednak połamała sobie paznokcie. Nie żebym się cieszyła ale... nie. Jednak się cieszę.
**
Tydzień później:
Śniegu było conajmniej po kolana i wciąż go przybywało a ja jak na złość musiałam iść na zajęcia w nowej szkole. Marcela była na tyle dobra, że poszła mi wczoraj odebrać mundurek. Regulamin musiałam czytać dwa razy żeby uwierzyć że to co jest tam napisane to nie jest JEDEN WIELKI ŻART. Zero rozpuszczonych włosów, zero nieobowiązującego stroju, zero czułości typu całowanie i obściskiwanie i co najważniejsze? Zero niszczenia mienia szkoły.
Kasia obiecała że jak tylko skończy się drugi semestr to mnie zapiszą do innej szkoły. Liceum do którego mnie zapisały było ponoć "na wyższym poziomie". Ten poziom jest tak wysoki, że nawet kurczę w zimie nie mogę nosić spodni! Niedoczekanie ich.
    No to przedzieram się przez zaspy w spodniach bo w spódnicę to mnie nawet siłą nie wcisną!
     Gdy wreszcie dotarłam do szkoły wyglądałam jak bałwan śnieżny.  W szatni otrzepałam się ze śniegu i dołączyłam do tłumu płynącego korytarzami. Pierwsza sala - 46. Gdy wreszcie dotarłam na drugie piętro budynku z ulgą zsunęłam się po ścianie obok klasy. Brązowe włosy z jasnymi końcówkami związane w wysoki kucyk opadały swobodnie na prawe ramię. Z cienkich pasem zaplatałam i odplatałam warkoczyki dla zabicia nudy. Z dość niemrawą miną obserwowałam korytarz. Nagle kilka dziewczyn spojrzało w stronę schodów i zaczęły cicho chichotać i piszczeć zakrywając usta. Przyjęły przy tym tak absurdalne pozy jakby pozowały do zdjęć na okładkę. Chłopaki nawet nie zwracali uwagi na to że dziewczyny nagle ześwirowały i nie zainteresowali się tym co je tak pobudziło. Mnie to też nie obchodziło.

W tym samym czasie:
Bill:
     Szedłem z Tomem korytarzami jakiejś dziwnej szkoły szukając sali 46 w której miała lekcje siostrzenica Davida. Kazał nam jechać do niej bo mieszka teraz z nim i zapomniała wziąć wypracowanie na teorię czegoś tam czy jakoś tak. Niosłem pod pachą czarną teczkę z zapisaną kartką kancelaryjną w środku a Tom rozglądał się za godnymi uwagi laskami.
    Dziewczyny oszalały gdy przekraczaliśmy kolejne metry szukając tej jednej sali. Niektórzy odwracali wzrok a inni nachalnie śledzili każdy nasz krok. Kiedy weszliśmy na drugi piętro już zniecierpliwiony zwróciłem się do dredziarza, który spod czapki lustrował wszystkie panienki. Był w raju. Wszystkie dziewczyny ubrane w spódniczki i wystylizowane na grzeczne uczennice.
-Jesteś pewny że to ta szkoła?
-Nie wiem ale jeśli nie ta to po pierwsze Eva skopie nam tyłki za to wypracowanie a po drugie nie po to tłukłem się to z drugiego końca Magdeburga! Rozumiem jeszcze żeby to chociaż blisko Loitsche było ale nie! Po przeciwnej stronie miasta! - muradził.
   Uniosłem jedną brew i zmierzyłem brata. On się tłukł? On był na kacu, ja musiałem prowadzić!
-O patrz! Eva! - powiedział nagle Tom.
Niska blondynka ubrana w spodnie, białą koszulę włożoną w czarne jeansy, w krawacie i trampkach szła w naszą stronę. Jej strój wyraźnie odznaczał się od innych dziewczyn tym że nosiła spodnie. I to takie które ładnie podkreślały jej smukłe nogi.
Nachyliłem się do niej i podałem teczkę.
-A ty nie w mundurku? - Tom puścił jej oko i uśmiechnął się ukazując zęby.
-Jest zima, ich powaliło że każą mi nosić spódnicę! Nawet nową to widzę za przeproszeniem wkurwia bo też jest w spodniach! Inne laski niech się pindrzą ale ja mam swoje spodnie. - odwróciła się w stronę dziewczyny siedzącej pod klasą kiedy mówiła o nowej.
-Prawda że im na mózgi padło żeby nas ubierać w zimie w spódnice? - zwróciła się do tej dziewczyny, która teraz wstawała z podłogi i zstrzepywała kurz z ud na jeansach.
-Niedoczekanie ich że mnie zobaczą w spódnicy o tej porze roku.- mruknęła nawet nie patrząc w naszą stronę. Przewiesiła przez ramię czarny plecak z Pumy i oparła się ramieniem o żółto-zieloną ścianę. Zainteresowała mnie ta jej obojętność i ogólnie ONA. Miała zgrabne nogi, brązowe włosy do połowy, jaśniejsze na dole; ładną, niewinną twarz i szczupłe ciało z wypukłościami jak najbardziej na swoich miejscach.
-Dobra, dzięki chłopaki. Idę na lekcje! - Eva próbowała przekrzyczeć dzwonek który nagle rozległ się nad naszymi głowami.
-Zdobądź mi jej numer albo cokolwiek.- złapałem ją za ramię i szepnęłem do ucha gdy odchodziliśmy.
Włożyłem palce do uszu próbując pozbyć się uciążliwego brzęczenia i trzaskania. Ten dźwięk był cholernie irytujący a przecież chodziłem do szkoły. Tyle że ten dzwonek brzmiał inaczej. Był głośniejszy i bardziej skrzeczący od naszego, który raz po raz psuł się i po szkole chodzili z dzwonkiem a la "święty Mikołaj".
Dumnie unosząc głowę wyszliśmy z ciepłego budynku wprost na lodowate powietrze i śnieg po kolana. Lubię kiedy chłodny wiatr owiewa mi twarz ale nie kiedy moja twarz pod wpływem temperatury zamarza! Objąłem ramiona rękami. Brrr. Zimno.

poniedziałek, 24 lutego 2014

PROLOG

Maja:
Ubrana w podkoszulkę i legginsy od rana nie wychodziłam z pokoju tylko zastanaeiałam się: Co się stało że tu jestem? Co się stało że opuściłam przyjaciół?  Teraz siedzę tu, na parapecie okna mojego nowego pokoju w nowym domu, w nowym mieście, nowym kraju i zastanawiam się po jaką cholerę to wszystko?
Kubek z herbatą cytrynową grzał mi dłonie a bose stopy znalazły oparcie na kaloryferze.
Niemcy. Całkiem ładny kraj. Szkoda tylko że.. nie mój. Nie mam tu znajomych, przyjaciół. Są ferie. Za niedługo mam iść do szkoły. Pierwsza klasa liceum. Pff. Szkoła jest nudna, dla imbecyli. Wszystko czego tam uczą już dawno wiem. Tak to jest jak twoi rodzice wykładają na studiach. Jestem z natury buntowniczką, nie lubię się podporządkowywać. Mam swoje zasady, których się trzymam.
Każdy z nas ma takie "swoje" miejsce gdzie lubi przychodzić by pomyśleć czy poużalać się nad swoim nędznym życiem. Gdy przyprowadziłam się z siostrą (starszą jedynie o rok) i jej dziewczyną do Niemczech do wsi niedaleko Magdeburga znalazłam takie miejsce w małym lasku niedaleko domu. Dzisiaj od rana padał śnieg. Białe płatki, złożone z różnych wzorków spadały z nieba otulając wszystko białym puchem. Nigdy nie lubiłam zimy. Owszem, była piękna i kochałam ją podziwiać ale nienawidziłam śnieżek pod koszulką prawie tak samo jak nienawidziłam chodzenia na lodowisko i jeżdżenia na łyżwach.
Przekrzywiłam głowę i oparłam ją o zimną szybę. Przymknęłam oczy i usłyszałam kroki na schodach.
Po chwili w moich drzwiach stanęła ubrana w ciemne rurki, zimowy długi płaszcz i czerwoną czapkę podobną do beretu Kasia.
-Idziemy do galerii, chcesz coś? - zapytała.
Pokiwałam głową i poprosiłam o herbatę z racji tego że mi się powoli kończyła i jak znajdzie to jakąś ciekawą książkę. Siostra wyszła z mojego pokoju a ja wróciłam do poprzedniej pozycji. Po upływie 30 minut zdrętwiał mi kark i plecy. Zeszłam więc z parapetu i podeszłam do biurka. Naciągnęłam na podkoszulkę rozciągnięty beżowy sweter do połowy uda, który wisiał na oparciu krzesła obrotowego i zeszłam po schodach na dół. Postukałam palcami w drewniany blat stołu w kuchni myśląc na co mam ochotę. W końcu wyjełam z lodówki mleko i z szafki musli. Wymieszałam to w szklanej miseczce i wzięłam łyżkę. Udałam się do salonu i zginając nogi w kolanach usiadłam na kanapie. Gdzie niegdzie leżały jeszcze jakieś pudła, których nie zdążyłyśmy wypakować. Jedząc musli włączyłam telewizor i z nudów zaczęłam oglądać Fear Factor "Nieustraszeni".
Gdy dwie godziny później Kasia i Marcela wróciły odkładałam ostatnie naczynia na zlewozmywak. Marcela z uśmiechem podała mi torbę z moimi zakupami (wydawała mi się coś duża jak na dwie rzeczy) i wróciła do chowania reszty. Również się do niej uśmiechnęłam i wróciłam z torbą do siebie.
Zaśmiałam się cicho gdy wyciągałam rzeczy z torby. Oprócz herbaty i książki o które prosiłam na dnie znalazłam jeszcze czarne jeansy z ćwiekami na kieszeniach i biały sweter który po założeniu odsłania ramiączka stanika. Dziewczyny naprawdę chciały żebym czuła się z nimi dobrze. Żebym nie czuła się samotna. Dotrzymywały mi towarzystwa i kupowały różne rzeczy, których od nich nie oczekiwałam. Naprawdę lubiłam Marcelę, nie miałam za złe siostrze tego że związała się z inną dziewczyną. Rodzice byli innego zdania, nie pochwalali homoseksualnego związku. Dlatego jestem tu teraz z nimi. Kasia musiała się wyprowadzić ale nie chciała mnie zostawiać. Ze względu na małą różnicę wieku byłyśmy przy sobie zawsze kiedy tego potrzebowałyśmy. Ona była jedną z moich najwierniejszych przyjaciółek i teraz Marcela też stara się żebyśmy się zaprzyjaźniły. Dziewczyna mojej siostry jest naprawdę miła i co najlepsze: ma świetne wyczucie stylu. To ona chodzi ze mną na zakupy albo sama kupuje mi to w czym jej zdaniem będę fajnie wyglądać i nigdy się nie myli.
Schowałam ubrania do szafy i kładąc się na łóżku otworzyłam pierwszą stronę książki.
Kasia zawołała mnie na kolację kiedy za oknem było już ciemno. Zamknęłam książkę i poszłam do kuchni.